W 207-rocznicę śmierci bohatera w imieniu samorządu kwiaty na grobie złożyli Burmistrz Kocka Tomasz Futera wraz z zastępcą Maciejem Traczem
„Nie szacherką nie kwaterką, lecz się krwią dorobił sławy” – ten napis widniejący na grobie Berka Joselewicza, najlepiej ilustruje jego dokonania.
W czasie insurekcji kościuszkowskiej 1794 r. podjął się organizacji żydowskiego pułku jazdy. Po upadku Rzeczpospolitej walczył w legionach Jana Henryka Dąbrowskiego w bitwach pod Trebbią i Novi. Wykazał się odwagą w wielkich bitwach pod Hohenlinden i Austerlitz. Został odznaczony najwyższym odznaczeniem francuskim Legią Honorową oraz krzyżem Virtuti Militari. Wojenny los zagnał go w okolice Kocka. W dniu 5 maja 1809 r. po krótkim postoju w Serokomli, mając infomacje o wojskach austriackich strojących w miasteczku, ruszył by stoczyć swoją ostatnią bitwę. Jego śmierć na kockim rynku, stała się inspiracją dla wielu malarzy, poetów oraz pisarzy, którzy przez cały XIX w. w okresie zaborów rozsławali czyny płk. Berka Joselewicza.
O jego śmierci po dziś dzień krążą legendy.
W pierwszej wersji śmiertelnie raniony przez węgierskiego huzara Stefana Totha, upada z konia i zaplątuje się w końskie strzemiona. Przestraszony wierzchowiec galopuje i zatrzymuje się kilka kilometrów za miastem, wraz znieżyjącym już Berkiem.
W drugiej wersji legendy Berek ginie na rynku w Kocku. Po bitwie, mieszkańcy wraz z miejscowymi Żydami podejmują decyzję o jego pochówku. O miejscu jego wiecznego spoczynku zadecyduje ślepy los. Wóz zaprzęgnięty we dwa woły rusza bez woźnicy wraz z podążającym orszakiem mieszkańców Kocka. Dwa kilometry za miastem woły się zatrzymują i w tym miejscu na wzgórzu z widokiem na miasteczko spoczywa pułkownik Berek Joselewicz; Bohater trzech narodów: Francji, Polski i Izraela.
Jacek Pożarowszczyk